Po krótkim porannym spacerze po Cuzco, wybraliśmy się do Pisac tzw. colectivo. Z tego środka transportu korzystają w Peru raczej lokalsi, ciężko w nich spotkać
turystów. Są to przeważnie lekko starsze busiki kursujące bez konkretnego rozkładu jazdy - odjeżdżają do celu po prostu wtedy, gdy cały bus się zapełni. Atmosfera w colectivo jest dość specyficzna. Głośna peruwiańska muzyka, mieszkańcy jedzący cuchnące zupy przewożone w woreczkach foliowych - nie wiedzieć czemu, ale to wszystko sprawiało, że bardzo lubiliśmy nimi jeździć.
Przy okazji może podamy parę przydatnych informacji, skąd i dokąd odjeżdżają colectivo. W internecie informacje na ten temat są sprzeczne, my to zebraliśmy w jedno sprawdzone źródło:
- Przystanek na: Calle Puputi 208Trasa: Cuzco - Pisac - Yucay - Urubamba
- Przystanek na: Avenida Tullumayo 207
Trasa: Cuzco - Pisac - Calca
- Przystanek na: Avenida Grau 525
Trasa: Cuzco - Chinchero - Urubamba
- Przystanek na: Calle Pavitos
Trasa: Cuzco - Chinchero - Urubamba - Ollantaytambo
Tak
więc wsiadając do colectivo na Av. Tullumayo dojechaliśmy po godzinie do Pisac (bilet kosztował chyba coś koło 4 soli). Po drodze mogliśmy podziwiać wiele wspaniałych widoków na Dolinę Urubamby.
W samym Pisac byliśmy dość wcześnie. Przed zwiedzaniem ruin chcieliśmy pochodzić po miasteczku i obejrzeć słynny targ. Okazało się jednak, że byliśmy tam chyba za wcześnie bo wszystko się dopiero budziło do życia. Podjęliśmy decyzję, że zwiedzanie miasteczka odkładamy na później i szukamy taksówki, która zawiozłaby nas do ruin. Ważne jest, aby poprosić taksówkarza, aby podjechał na "najwyższy parking". Po drodze do ruin kupiliśmy Boleto Turistico za 130 soli - w sumie nie potrzebnie, bo wystarczyłby bilet za 70 soli obejmujący mniej atrakcji (Pisac, Ollantaytambo, Chinchero i Moray), a spokojnie można się nim zadowolić.
W samym Pisac byliśmy dość wcześnie. Przed zwiedzaniem ruin chcieliśmy pochodzić po miasteczku i obejrzeć słynny targ. Okazało się jednak, że byliśmy tam chyba za wcześnie bo wszystko się dopiero budziło do życia. Podjęliśmy decyzję, że zwiedzanie miasteczka odkładamy na później i szukamy taksówki, która zawiozłaby nas do ruin. Ważne jest, aby poprosić taksówkarza, aby podjechał na "najwyższy parking". Po drodze do ruin kupiliśmy Boleto Turistico za 130 soli - w sumie nie potrzebnie, bo wystarczyłby bilet za 70 soli obejmujący mniej atrakcji (Pisac, Ollantaytambo, Chinchero i Moray), a spokojnie można się nim zadowolić.
Najwyżej
położone ruiny, do których dojechaliśmy taksówką, robią niesamowite wrażenie. W którą stronę się nie spojrzy, wszędzie widać olbrzymie połacie tarasów uprawnych. Tutaj też zachowało się najwięcej zabudowań inkaskich. Wielu turystów ogranicza się do zwiedzania tylko tej części inkaskiego miasta, co jest sporym błędem, bo równie ciekawe miejsca (a może i ciekawsze) znajdują się na szlaku prowadzącym z najwyżej położonych ruin do miasteczka. Ścieżkę trudno przeoczyć. Idąc nią zobaczymy takie miejsca jak bramę węża (główne wejście do inkaskiego miasta), wykuty w skale tunel inków, a przede wszystkim część sakralną miasta. To w tej części można zobaczyć słynny kamień intiwatana i najbardziej precyzyjne budowle inkaskie. Jeszcze dalej znajdują się spichlerze i budynki obronne, aż w końcu zaczniemy schodzić stromą ścieżką przez dziesiątki tarasów uprawnych. Cała trasa nie powinna zająć więcej niż 2 godziny. Naprawdę warto!
Oprócz ruin, w Pisac znajduje się mały, przyjemny ryneczek. Z informacji zaczerpniętych z przewodników wynika, że do Pisac najlepiej udać się we wtorek, czwartek lub w niedzielę - są to dni targowe. Podobno w te dni targ jest większy, ale bardziej komercyjny. Mnie komercja bardziej odstrasza niż zachęca, a poza dniami targowymi też jest bardzo fajnie :-) Cały główny plac był zastawiony straganami, więc nie wiem jak może być tego jeszcze więcej.
W centrum miasteczka złapaliśmy colectivo i pojechaliśmy do Sacsayhuamán (przez Gringos wymawiane jako Sexi Woman) czyli kompleksu inkaskich kamiennych murów wzniesionych w pobliżu Cuzco na wysokości
ponad 3600 m n.p.m. W 1983 roku obiekt został wpisany wraz z historycznym centrum miasta na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Nieznane jest przeznaczenie budowli, która mogła służyć jako miejsce kultu religijnego bądź twierdza. Przypuszcza się również, że Sacsayhuamán stanowi głowę pumy, której kształt tworzy historyczne centrum Cuzco oglądane z lotu ptaka. Okres, w którym wzniesiono mury także nie jest dokładnie znany. Według wielu archeologów budowa miała miejsce w drugiej połowie XV w. 13 marca 2008 roku archeolodzy odkryli w pobliżu Sacsayhuamán ruiny świątyni pochodzącej z czasów preinkaskich (900-1200 n.e.). Kamienie, które zostały użyte do budowy murów są naprawdę ogromne - szacuje się, że największy z nich waży ponad 300 ton.
Stąd poszliśmy do centrum Cuzco przez ładną, lecz podobno niebezpieczną w nocy, dzielnicę San Blas. Warto przeznaczyć trochę czasu na spacer po tej kolorowej dzielnicy - chyba najciekawszej w całym Cuzco. Nie jest ona tak skomercjalizowana jak samo centrum, a więc i ciekawsza - przynajmniej dla nas.
Warto
też zajrzeć do Kościoła Jezuitów (10 soli). Został on wybudowany na
fundamentach Świątyni Węży w XVI w. W świątyni można zobaczyć obrazy
posiadające wartość historyczno-dokumentalną np. przedstawienia z życia
założyciela zakonu, św. Ignacego Loyoli.
Moim zdaniem obowiązkowo do planu zwiedzania należy dorzucić też Qorikancha, czyli Świątynię Słońca (10 soli). Na mnie to miejsce zrobiło piorunujące wrażenie. W delektowaniu się magia miejsca przeszkadzali troszeczkę wszędobylscy Japończycy fotografujący każdy kamień :-) Obecnie znajduje się tu kościół i klasztor dominikanów, jednak trzęsienie ziemi wyłoniło - ku uciesze chyba wszystkich - pozostałości dawnej świątyni słońca. W dzisiejszym klasztorze i kościele można podziwiać niektóre z zachowanych elementów dawnej dzielnicy, tj. Świątynię Tęczy, Świątynię Wody, Świątynię Gwiazd oraz Świątynię Słońca.
Nie udało się nam niestety dotrzeć do Muzeum Inków, a szkoda bo podobno jest to najciekawsze muzeum w Cuzco, zawierające masę eksponatów z czasów inkaskich. Wieczorem znowu dzieciaki ćwiczyły układy taneczne do nadchodzącego święta.Tym razem już bardziej profesjonalnie.
Obiad zjedliśmy w restauracji Pacha Mama na Calle Plateros. Stek z alpaki plus fryty - to ja :-), a Wojtek kurczak z grilla - duże i dość smaczne porcje.
Więcej zdjęć z całego Peru pod tym linkiem.
PRAKTYCZNIE:
Nocleg w Cuzco:
- Mama Simona Hostel - 85 zł/pokój 2-osobowy
Transport:
- Colectivo z Cuzco do Pisac - 4 sole
- Taxi z miasteczka Pisac do ruin - 20 soli
Obiadokolacja:
- Restauracja Pacha Mama (Calle Plateros)
Atrakcje:
- Boleto Turistico - 70/130 soli
- Sacsayhuamán - Boleto Turistico
- Katedra w Cuzco (Plaza de Armas) - 25 soli (warto)
- Kościół Jeuitów (Plaza de Armas) - 10 soli (warto)
- Kościół San Blas - 15 soli (nie warto!)
- Qorikancha - 10 soli (warto)
- Muzeum Inków - 10 soli
Brak komentarzy
NAPISZ COŚ