Wczoraj wróciliśmy z Kariny Wielkich Jezior. Pogoda dopisała. Słońce towarzyszyło nam przez cały pobyt.
Z Gdańska wyjechaliśmy około godziny 14. W ciągu trzech godzin udało nam się dotrzeć do celu. Nocować postanowiliśmy pod namiotem. Idealne pole namiotowe namierzyliśmy w Nowym Moście. Czysto, tanio, sympatycznie. Gościnna Pani w recepcji bardzo się ucieszyła, że po raz kolejny w tym sezonie może zameldować na polu Pomorzan. Podobno z roku na rok jest nas tam coraz więcej. Po rozbiciu namiotu w te migi popędziliśmy do Mikołajek na rekonesans.
Mikołajki położone notabene nad jeziorem Mikołajskim to niewielkie miasteczko, z urokliwą Wioską Żeglarską. Zadbane uliczki i długi deptak nad jeziorem pełnym jachtów, ryneczek i klimatyczne restauracje sprawiają, że w Mikołajkach chce się być.
Następny dzień zaczęliśmy od spływu jedną z najpiękniejszych rzek w Polsce – Krutynią. Kajak wypożyczyliśmy w AS Tour. Nasza przygoda z rzeką Krutynią zaczęła się w Krutyniu, a skończyła w Ukcie. Warto zafundować sobie przyjemność wiosłowania i zarazem podziwiania mazurskich cudów. Łąki, lasy, kaczki i łabędzie, a wszystko to okraszone promieniami słońca sprawiało, że czuliśmy się jak w siódmym niebie. Spływ zakończyliśmy po godzinie 13. Nie ma oczywiście przeszkód żeby z Krutyni wybrać dłuższą trasę i zakończyć spływ np. w Nowym Moście. My z Ukty wróciliśmy podstawionym autokarem do Krutynia, a stąd naszym autem pojechaliśmy do Leśniczówki Pranie.
W Leśniczówce znajduje się obecnie muzeum poświęcone Konstantemu Ildefonsowi Gałczyńskiemu. W sezonie letnim odbywają się tu koncerty plenerowe. Sceneria, w której osadzona jest leśniczówka sprawia, że serce rośnie. Wijące się po ceglanych ścianach pnącza, porastające wokół żółte kwiaty, komponują się wręcz idealnie.
Następnym punktem programu była wyłuszczarnia nasion w Rucianych. Niestety była zamknięta więc udaliśmy się na spacer po miejscowości. Ruciane nas jednak nie urzekły, w związku z czym dość szybko z nich czmychnęliśmy do Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie. Park jest czymś w rodzaju prywatnego zoo. Podczas spaceru, który trwał 1,5 h spotkaliśmy m.in. łosie, daniele, łanie, wilki i bociany czarne.
Na polu namiotowym wylądowaliśmy pod wieczór. Obiadokolację upiekliśmy na ognisku, a następnie skonsumowaliśmy z bułą w przemiłym towarzystwie.
Sobotę również zaczęliśmy aktywnie. Promem przedostaliśmy się do miejscowości Wierzba. Tu wypożyczyliśmy rowery i popedałowaliśmy przez sielsko-anielskie Popielewo, aby zobaczyć koniki polskie. Niestety nie mieliśmy szczęścia. Z Wierzby pojechaliśmy do Rynu - małego miasteczka nad którym dumnie wznosi się zamek krzyżacki z XIV w. Został on w 2002 r. przejęty przez inwestora prywatnego. W zamku obecnie funkcjonuje hotel. W sezonie letnim przewodnik oprowadza turystów po jego zakamarkach. Zamek został pięknie odrestaurowany z zachowaniem średniowiecznego ducha.
Z Rynu pojechaliśmy do Mikołajek. O godzinie 18:00 wskoczyliśmy na statek wycieczkowy i rozpoczęliśmy półtoragodzinny rejs po jeziorach: Mikołajskim i Śniardwy. Świadomie zdecydowaliśmy się na rejs właśnie o tej porze – światło do robienia zdjęć było idealne.
Wieczorem tradycyjnie raczyliśmy się kiełbachą i małym z pianką.
Niedziela była dniem żegnania się z mazurską przygodą. Wracając do Gdańska zahaczyliśmy o Wilczy Szaniec, czyli kwaterę, w której Adolf Hitler planował wraz z najważniejszymi osobistościami Trzeciej Rzeszy kolejne zbrodnie. Muszę napisać, że mocno się na tym miejscu zawiodłam. Nie dostaliśmy żadnych mapek, ulotek lub czegokolwiek co umożliwiłoby nam świadome zwiedzanie terenu, na którym gęsto rozsiane są pozostałości po schronach, magazynach czy domach. Niestety tablic informacyjnych też nie uświadczyliśmy. Miejsce raczej zaniedbane, zostawione samemu sobie, a bilet nie tani L. Z Wilczego Szańca udaliśmy się do Świętej Lipce znajdującej się już w obrębie Warmii. W Świętej Lipce znajduje się pięknie utrzymane Sanktuarium Maryjne w stylu barokowym, prowadzone przez Jezuitów. Kilka razy dziennie można w murach Sanktuarium usłyszeć brzmienie organów pochodzących z początku XVIII w. Nam udało się załapać na jedną z takich prezentacji – polecamy. Ich brzmienie jest bardzo przestrzenne, sprawia wrażenie multiinstrumentalnego.
Kolejny przystanek zrobiliśmy w Reszlu. Znajduje się tu niewielki zamek z XIII w. Chętni za 3 zł mogą wejść na jego basztę zamkową, odwiedzić lochy oraz pospacerować po dziedzińcu. Spacerując po urokliwym Reszlu koniecznie trzeba skosztować lodów, specjału jednej z kawiarni przy ul. Wyspiańskiego.
Do Gdańska trafiliśmy około godziny 20:00, zadowoleni z wyprawy i z mocnym postanowieniem, że za rok wracamy na Mazury… z rowerami.
PRAKTYCZNIE:
Nocleg:
Z Gdańska wyjechaliśmy około godziny 14. W ciągu trzech godzin udało nam się dotrzeć do celu. Nocować postanowiliśmy pod namiotem. Idealne pole namiotowe namierzyliśmy w Nowym Moście. Czysto, tanio, sympatycznie. Gościnna Pani w recepcji bardzo się ucieszyła, że po raz kolejny w tym sezonie może zameldować na polu Pomorzan. Podobno z roku na rok jest nas tam coraz więcej. Po rozbiciu namiotu w te migi popędziliśmy do Mikołajek na rekonesans.
Mikołajki położone notabene nad jeziorem Mikołajskim to niewielkie miasteczko, z urokliwą Wioską Żeglarską. Zadbane uliczki i długi deptak nad jeziorem pełnym jachtów, ryneczek i klimatyczne restauracje sprawiają, że w Mikołajkach chce się być.
Następny dzień zaczęliśmy od spływu jedną z najpiękniejszych rzek w Polsce – Krutynią. Kajak wypożyczyliśmy w AS Tour. Nasza przygoda z rzeką Krutynią zaczęła się w Krutyniu, a skończyła w Ukcie. Warto zafundować sobie przyjemność wiosłowania i zarazem podziwiania mazurskich cudów. Łąki, lasy, kaczki i łabędzie, a wszystko to okraszone promieniami słońca sprawiało, że czuliśmy się jak w siódmym niebie. Spływ zakończyliśmy po godzinie 13. Nie ma oczywiście przeszkód żeby z Krutyni wybrać dłuższą trasę i zakończyć spływ np. w Nowym Moście. My z Ukty wróciliśmy podstawionym autokarem do Krutynia, a stąd naszym autem pojechaliśmy do Leśniczówki Pranie.
Następnym punktem programu była wyłuszczarnia nasion w Rucianych. Niestety była zamknięta więc udaliśmy się na spacer po miejscowości. Ruciane nas jednak nie urzekły, w związku z czym dość szybko z nich czmychnęliśmy do Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie. Park jest czymś w rodzaju prywatnego zoo. Podczas spaceru, który trwał 1,5 h spotkaliśmy m.in. łosie, daniele, łanie, wilki i bociany czarne.
Na polu namiotowym wylądowaliśmy pod wieczór. Obiadokolację upiekliśmy na ognisku, a następnie skonsumowaliśmy z bułą w przemiłym towarzystwie.
Sobotę również zaczęliśmy aktywnie. Promem przedostaliśmy się do miejscowości Wierzba. Tu wypożyczyliśmy rowery i popedałowaliśmy przez sielsko-anielskie Popielewo, aby zobaczyć koniki polskie. Niestety nie mieliśmy szczęścia. Z Wierzby pojechaliśmy do Rynu - małego miasteczka nad którym dumnie wznosi się zamek krzyżacki z XIV w. Został on w 2002 r. przejęty przez inwestora prywatnego. W zamku obecnie funkcjonuje hotel. W sezonie letnim przewodnik oprowadza turystów po jego zakamarkach. Zamek został pięknie odrestaurowany z zachowaniem średniowiecznego ducha.
Z Rynu pojechaliśmy do Mikołajek. O godzinie 18:00 wskoczyliśmy na statek wycieczkowy i rozpoczęliśmy półtoragodzinny rejs po jeziorach: Mikołajskim i Śniardwy. Świadomie zdecydowaliśmy się na rejs właśnie o tej porze – światło do robienia zdjęć było idealne.
Wieczorem tradycyjnie raczyliśmy się kiełbachą i małym z pianką.
Niedziela była dniem żegnania się z mazurską przygodą. Wracając do Gdańska zahaczyliśmy o Wilczy Szaniec, czyli kwaterę, w której Adolf Hitler planował wraz z najważniejszymi osobistościami Trzeciej Rzeszy kolejne zbrodnie. Muszę napisać, że mocno się na tym miejscu zawiodłam. Nie dostaliśmy żadnych mapek, ulotek lub czegokolwiek co umożliwiłoby nam świadome zwiedzanie terenu, na którym gęsto rozsiane są pozostałości po schronach, magazynach czy domach. Niestety tablic informacyjnych też nie uświadczyliśmy. Miejsce raczej zaniedbane, zostawione samemu sobie, a bilet nie tani L. Z Wilczego Szańca udaliśmy się do Świętej Lipce znajdującej się już w obrębie Warmii. W Świętej Lipce znajduje się pięknie utrzymane Sanktuarium Maryjne w stylu barokowym, prowadzone przez Jezuitów. Kilka razy dziennie można w murach Sanktuarium usłyszeć brzmienie organów pochodzących z początku XVIII w. Nam udało się załapać na jedną z takich prezentacji – polecamy. Ich brzmienie jest bardzo przestrzenne, sprawia wrażenie multiinstrumentalnego.
Kolejny przystanek zrobiliśmy w Reszlu. Znajduje się tu niewielki zamek z XIII w. Chętni za 3 zł mogą wejść na jego basztę zamkową, odwiedzić lochy oraz pospacerować po dziedzińcu. Spacerując po urokliwym Reszlu koniecznie trzeba skosztować lodów, specjału jednej z kawiarni przy ul. Wyspiańskiego.
Do Gdańska trafiliśmy około godziny 20:00, zadowoleni z wyprawy i z mocnym postanowieniem, że za rok wracamy na Mazury… z rowerami.
PRAKTYCZNIE:
Nocleg:
- Perła Krutyni - 15 zł/osobodoba
Spływy kajakowe:
- AS Tour - mają bazy w Krutyniu i w Ukcie, cena zależna od kajaka i trasy
- Park Dzikach Zwierząt (Kadzidłowo) - 18 zł bilet normalny
- Leśniczówka Pranie (na południe od Ruciane-Nida) - wstęp płatny do muzeum (5 zł bilet) i na koncerty plenerowe
- Zamek w Rynie - 10 zł bilet normalny
- Wilczy Szaniec - 15 zł bilet normalny + 10 zł parking
- Zamek w Reszlu - 3 zł bilet normalny
- Święta Lipka - wstęp darmowy
- Rejs na jezioro Śniardwy - 20 zł/osoba
Brak komentarzy
NAPISZ COŚ