Za post opisujący nasz pobyt w Porto biorę się już któryś raz z kolei, mam nadzieję, że tym razem uda mi się go zakończyć. Taki stan rzeczy jest zapewne wynikiem tego, że Porto dla mnie jest miejscem niezdefiniowanym, niesamowitym. W związku z czym z trudem przychodzi mi jego opisywanie. No ale dosyć już biadolenia... Spróbuję...
Miasto i jego okolice mają do zaoferowania masę atrakcji od niesamowitej architektury po wino. Zachwycaliśmy się bez opamiętania i jednym i drugim. Zacznę może od wina, którego mekką jest znajdujące się po drugiej stronie rzeki Duoro miasto Vila Nova de Gaia. Winiarni znaleźliśmy tam co nie miara. Nie mieliśmy czasu żeby wstąpić do wszystkich. Wybraliśmy zaledwie dwie: CALEM i TAYLOR’S. Oczywiście nic za darmo. Musieliśmy uiścić opłatę, o ile dobrze pamiętam 3 euro/winiarnia. W zamian przewodnik oprowadził nas po zakamarkach piwnic i magazynów wina, opowiedział co nieco o winach, a na koniec wisienka na torcie czyli testowanie. W każdej z winnic dostaliśmy kilka win do posmakowania. Nie jestem znawczynią win, ale wydaje mi się, że były one wyśmienite. Zapewne atmosfera panująca w winiarniach przyczyniła się do podrasowania smaku win. Tak czy siak liczy się efekt końcowy. A wina tak nam zasmakowały, że kupiliśmy kilka butelek CALEM i TAYLOR’S i przywieźliśmy do Polski. Dodam, że Vila Nova de Gaia, w odróżnieniu od Ribeiry, jest bardzo zadbaną częścią metropolii. Nie ma na jej terenie obdrapanych budynków czy mendigo.
Vila Nova de Gaia prócz wina ma do zaoferowanie piękny bulwar nad rzeką Duoro. Spacerując po deptaku cieszyliśmy oczy widokiem na położoną po drugiej stronie rzeki Ribeirę, monumentalny most Ponte Dom Luis I i doskonale współgrające z tym wszystkim łodzie służące dawniej do transportu wina wyższych partii rzeki. Tak nam się tam podobało, że byliśmy w tym miejscu kilka razy dziennie, ale najlepiej przyjść tutaj przed zachodem słońca. Kolory są niesamowite.
Wcześniej wspomniałam, że Porto to też niesamowita architektura. Mogłabym o niej pisać i pisać Spróbuje jednak w skrócie opisać to co zachwyciło nas naj... Na pierwszym miejscu bezapelacyjnie mosty. Tak, mosty! Jest ich aż sześć. Nr 1 to oczywiście wybudowany w XIX w. Ponte Dom Luis I. Został on zaprojektowany przez Theophile Seyrig, ucznia Gustavea Eiffla oraz Societe de Willebroeck. Przeszliśmy się po nim chyba z dziesięć razy i za każdym razem budził coraz większy zachwyt. Być w Porto i nie zobaczyć tego mostu to jak być w Gdańsku i nie zobaczyć Neptuna. Nr 2 to Ponte do Infanta. Rozciąga się z niego niesamowity widok na Ponte Dom Luis I. Most jest oddalony od centrum o jakieś 20-30 minut wolniutkim krokiem, ale naprawdę warto się przejść. Do Ribeiry wracaliśmy wzdłuż rzeki Duoro, delektując się widokami na zabytkowe dzielnice miasta i podziwiając budzącą się do życia przyrodę (w Polsce były wówczas mroźne dni). Grzaliśmy mordki w pełnym słońcu i było nam po prostu dobrze.
Mosty mostami, ale nie należy zapominać, że Porto, tak jak prawie cała Portugalia, to królestwo azulejos, czyli cieniutkich płytek ceramicznych. Azulejos używane są jako elementy mozaik składających się czasem z kilku tysięcy tych elementów. Na naszych spacerowych szlakach spotkaliśmy całe mnóstwo budynków, których ściany (wewnętrzne i zewnętrzne) pokryte były tego typu płytkami. Na mnie największe wrażenie zrobił dworzec św. Benedykta (Estação de São Bento). Weszliśmy do niczym nie wyróżniającego się budynku, a tu nagle niespodzianka. Z każdej strony otaczały nas fantastyczne mozaiki ułożone z azulejos. Jest to jeden z najbardziej oryginalnych dworców, jakie do tej pory moje oczy widziały. Polecam wizytę w tym miejscu nawet jeśli nie planujecie podroży pociągiem.
Płytki wszechobecne są także w kościołach, a tych w Porto co nie miara: Igreja dos Carmelitas (kościół Karmelitów), Igreja de Santo Ildefonso (kościół św. Indelfonsa) i np. Igreja de Santo Antonio (kościół św. Antoniego). Taką perełeczką wśród kościołów jest Capela das Almas. Pięknie udekorowany azulejos z zewnątrz i trochę mniej wewnątrz. Niestety mieliśmy pecha i trafiliśmy do niego w trakcie nabożeństwa. Zresztą na marginesie dodam, że w Portugalii często do kościołów trafialiśmy w czasie mszy. No cóż, wniosek nasuwa się sam - Portugalczycy to bardzo religijny naród.
Porto to oczywiście nie tylko architektura i wino. To pyszne owoce, także morza, to przemili mieszkańcy, widoki ze wzgórz i np. targi. Nasz przewodnik polecał np. wizytę na targu Mercado do Bolhao. Pełni nadziei na kolejną dawkę architektury i przede wszystkim zakup jakiś portugalskich pyszności udaliśmy się na targ. Niestety spotkało nas wielkie rozczarowanie. Rynek jest niewielki, brudny i śmierdzący... jakoś tak nie zachęca do zakupów. Po wizycie w tym miejscu nasze brzuchy pozostały puste. Jednak co nas nie zabije to nas wzmocni. W Porto na pewno wzmacnia kawa wypita w jednej z najstarszych kawiarni w Portugalia - Cafe Majestic. Pyszna kawa plus niesamowicie gustowne wnętrze sprawiły, że z kawiarni wyszliśmy usatysfakcjonowani w pełni. A jeśli o jedzeniu mowa to dodam, że mekką restauracji jest Praça General Humberto i Praça da Liberdade. Na placach i w pobliskich uliczkach można naprawdę nieźle się posilić za niewielkie pieniądze. Poza tym place wygląda naprawdę zjawiskowo, ławeczki, a la fontanna, gdzieniegdzie drzewa, a nad tym wszystkim góruje okazały Ratusz Miejski Câmara Municipal do Porto. Fajna atmosfera panuje w tym miejscu wieczorem. Pełne restauracje, gwar - plac żył, a my byliśmy częścią tego życia.
PRAKTYCZNIE:
Nocleg:
- Vivacity Porto - 100 zł/pokój 2-osobowy - bardzo przyjemny i komfortowy hotelik, położony w górnej części miasta. Polecamy.
- Europcar, zarezerwowane przez portal autoeurope.pl. Polecamy - wszystko sprawnie i dużo taniej niż bezpośrednio w Europcar.
- Dużo restauracji w uliczkach wokół Praça General Humberto i Praça da Liberdade.
Więcej zdjęć z Porto możecie zobaczyć pod tym linkiem.
Ależ nabrałam ochoty na wino... Na Portugalię też! :)
OdpowiedzUsuń