Kolejny dzień w Luang Prabang zaczął się jak zwykle od kawy na tarasie i bagietki. Następnie było kombinowanie jak sprawnie, tanio i ciekawie dostać się w okolice wodospadów Kuang Si. Dosyć szybko znaleźliśmy chętnego kierowcę tuk-tuka, który chciał nas tam podwieźć. Jednak cena dzielona na dwie osoby była dla nas zbyt wysoka. Zdecydowaliśmy się zaczekać, aż kierowca zbierze jeszcze kilka osób. Ni stąd ni zowąd zaczepiła nas grupka hiszpańskojęzycznych turystów i grzecznie zapytała się, czy mamy ochotę udać się z nimi do Kuang Si. W naszym pierwotnym planie mieliśmy przewidziane 2-3 godziny w tym miejscu. Oni pięć. Zaczęliśmy się wahać.
- Co będziemy tam robić tyle czasu?
Urugwajka wytłumaczyła nam, że 2 dni temu już tam była i 3 godziny to zdecydowanie za mało. Zaryzykowaliśmy. Nasz niedoszły tuk-tuk'owiec nie miał nic przeciwko...
Załadowaliśmy się na pakę tuk-tuka i ruszyliśmy. Całą drogę jeden z naszych urugwajskich przyjaciół zachwycał się polskimi piłkarzami. Wiedział o nich chyba wszystko. Gdzie grają, gdzie grali, ile mają lat. Byłam pod wrażeniem. Jego zachwytu nad polską piłką nie było końca. Nie ukrywam, że poczułam się super słuchając tych wszystkich ochów i achów.
Po jakiś 30 minutach byliśmy na miejscu. Szybkim krokiem, za tłumem, ruszyliśmy w stronę wodospadu. Zanim jednak tam dotarliśmy mieliśmy możliwość podziwiania niedźwiadków. Niedźwiadków, które zostały oswobodzone z rąk handlarzy. Zwierzaki mają spory wybieg i korzystają z niego do woli. Huśtawki, liny, mosty. Wszystko czego dusza zapragnie. A biorąc pod uwagę fakt, że w przeszłości ich klatki miały metr na metr, to obecnie nie jest źle.
Po tak udanym wstępie, z metra na metr robiło się coraz piękniej. Naszym oczom ukazał się Kuang Si. Wyłaniał się powoli, powolutku. Z każdym krokiem był coraz bardziej pewny siebie. Prawdziwy cud natury. Turkusowa woda, soczyście zielone drzewa, słońce, barwne motyle. Chwilo trwaj!
W planach mieliśmy oczywiście kąpiel. Jednak najpierw postanowimy wdrapać się na szczyt wodospadu. I tu uwaga - w klapeczkach może być mały problem. Dobrze wziąć w plecak trampki ponieważ wspinaczka do najłatwiejszych nie należy. Widok z góry jest, jak to mawiają Amerykanie, "awsome!". Tak więc warto przytachać te trampki, aby móc się nim podelektować. Oczywiście nie byliśmy tam sami. Brodząc w wodzie na szczycie Kuang Si spotkaliśmy m.in. pierwszą Polkę w Laosie - Asię, z którą spędziliśmy dwa cudowne wieczory i którą gorąco pozdrawiamy.
Potem powolne zejście ze szczytu i kąpiel w turkusowej wodzie. Była zimna. Ale po chwili już mi to nie przeszkadzało. Cieszyłam się, że mogę się pomoczyć w tak cudownym miejscu. A jak się człowiek na chwilę w tej wodzie zatrzyma to można sobie zafundować darmowe fish spa. Takie samo jak w tajskich i laotańskich miastach. :-)
Pięć godzin zleciało niepostrzeżenie. Chwila moment i już musieliśmy wracać do Luang Prabang. Całe szczęście daliśmy się namówić, żeby na miejscu spędzić aż/tylko 5 godzin. Trzy to z całą pewnością za mało. Jako ciekawostkę dodam, że będąc na szczycie Tat Kuang Si widzieliśmy drogowskaz do następnego mniejszego już wodospadu oddalonego o 3 km. Byli tam tego dnia nasi Urugwajczycy. Ponoć jest tam duży turkusowy staw, do którego można poskakać z liany. Jest fun.
PRAKTYCZNIE:
Jak dotrzeć do Kuang Si:
- Tuk-tuk'iem - Naszym zdaniem najlepszy, najprostszy i najtańszy sposób dotarcia do wodospadów. Podróż w tą i z powrotem kosztuje 180 000 - 200 000 kip. Standardowo kierowca czeka na miejscowym parkingu przez 3 godziny. Cena jest dzielona na ilość osób, która zależy z kolei od wielkości tuk-tuk'a. Większość jest 4-5-osobowa, więc koszt takiej wycieczki to 40 000 - 50 000 kip. My jechaliśmy większym pojazdem w 8 osób, ale na miejscu byliśmy 5 godzin. Składka wynosiła 40 000 kip. Jedzie się ok. 25 minut. Tuk-tuk'a należy szukać w okolicach porannego marketu i Pałacu Królewskiego (19°53'21.2"N 102°08'00.8"E).
- Skuterem - Wynajęcie skutera w Luang Prabang to koszt ok. 120 000 kip za dzień + zużyte paliwo. Dodatkowo trzeba zapłacić za parking na miejscu (20 000 kip). Na niektórych forach odradzają jednak ten sposób transportu ze względu na mentalność innych użytkowników drogi. Na drodze do Kuang Si jest bardzo mały ruch, więc nie powinno się stać nic złego, ale nie chcielibyśmy testować poziomu laotańskich służb medycznych...
- Łodzią - wycieczki oferuje biuro turystyczne o nazwie "Banana Boat Trips". Biznes jest średnio opłacalny bo wycieczka kosztuje od 45 $ do 85 $ os osoby, w zależności od ilości chętnych. Z Luang Prabang wypływa się o 10:00, a wraca o 17:00. Jako, że wodospady są zlokalizowane kawałek od rzeki, to część trasy pokonuje się tuk-tuk'iem. Opis wycieczki tutaj (link).
Inne:
- Bilet na wodospady kosztuje 20 000 kip.
- Obok wodospadów znajduje się ośrodek ochrony lokalnego gatunku niedźwiedzi (bear sanctuary). Wstęp w cenie biletu na wodospady. W sanktuarium można kupić specjalne koszulki, a dochód ze sprzedaży służy utrzymaniu ośrodka.
- Przy parkingu znajduje się sporo grill barów, sklepików, itp...
- Niektóre baseny są uważane za święte i nie można się w nich kąpać.
- Dobry zwyczaj i szacunek dla lokalnych tradycji nakazuje, żeby kobiety kąpały się w koszulce zakrywającej to i tamto.
Brak komentarzy
NAPISZ COŚ