Po kilku dniach chillout-u w Nong Khiaw i Muang Ngoi znów trafiliśmy do ukochanego Luang Prabang. Początkowe plany zakładały Vang Vieng, jednak po wysłuchaniu niezbyt pochlebnych opinii na temat tego miejsca, doszliśmy do wniosku, że rezygnujemy z tej wielkiej imprezowni. Wróciliśmy do jednego z najprzyjemniejszych, naszym zdaniem, miast na świecie i ani przez chwilę nie żałowaliśmy.
Miasto dość szybko wynagrodziło nam rezygnację z pierwotnych planów. Okazało się, że w dawnej stolicy Laosu trwał w najlepsze V Festiwal Filmowy!
Począwszy od 2011 r., na początku grudnia każdego roku w mieście zbierają się aktorzy, reżyserzy, scenarzyści - generalnie ci wszyscy, którzy mają coś do powiedzenia w kwestii kinematografii Azji Południowo-Wschodniej. Dzielą się doświadczeniami, dyskutują, prezentują swoje dokonania. Na festiwalu można przekonać się co piszczy w filmowym świecie tej części świata. Założeniem organizatorów festiwalu jest równy dostęp do prezentowanych filmów, a więc bezpłatny.
Na wielkim telebimie ustawionym na placu przed szkołą, przez okrągłe 5 dni wyświetlane są filmy produkcji m.in. laotańskiej, kambodżańskiej, wietnamskiej czy tajlandzkiej. Celowo załapaliśmy się na jeden z nich - "I love you" produkcji laotańskiej.
Fabuła niezbyt nowatorska, reżyseria raczej średnia, postacie mocno przejaskrawione. Jednakże dla nas niezwykle cenna była możliwość obejrzenia namiastki kultury laotańskiej, choćby pod postacią "I love you". Przeżycie egzotyczne, ekstremalne i ciekawe. Tylko dla ludzi zdeterminowanych, odważnych i rządnych wrażeń. Dodam, że na festiwalu były prezentowane także filmy ambitniejsze, więc jeśli będziecie mieli okazję być na tej imprezie macie dużą szansę, że traficie na nie-telenowelę. Jest w czym wybierać.
Po filmie mieliśmy okazję uczestniczyć w jeszcze jednym wydarzeniu filmowym... Okazało się, że Luang Prabang całymi siłami szykuje się do wielkiej parady słoni, mającej odbyć się 2 dni później, a dzień po naszym pożegnaniu się z LP. Z tej okazji na festiwalu odbył się pokaz specjalny 20-minutowego filmu nagrywanego podczas kilkutygodniowego przemarszu słoni i ich opiekunów przez cały Laos w kierunku Luang Prabang. Zobaczyliśmy jakim szacunkiem są darzone w Laosie te potężne zwierzęta, jak wygląda życie mieszkańców w różnych częściach kraju. Zobaczyliśmy ile jeszcze wspaniałych miejsc pozostało nam do odkrycia w tym niby niewielkim kraju.
Pokazom filmów towarzyszyła cała gama innych interesujących wydarzeń: koncerty, wystawy, a ostatniego dnia wspomniana parada słoni ulicami miasta, na którą niestety się nie załapaliśmy. :-( Piwo znowu lało się strumieniami. Muzyka grała do późnych godzin wieczornych. Wydaje mi się, że wszyscy świetnie się bawili - miejscowi i turyści. Było wesoło, kolorowo, ciekawie. Spędziliśmy cudowny wieczór. Zdecydowanie polecam Luang Prabang podczas tego filmowego święta.
Brak komentarzy
NAPISZ COŚ