wtorek, 27 grudnia 2016

Ogród Botaniczny w Batumi


Batumi to dziwne, ale mimo wszystko - interesujące miasto. Przyjechaliśmy do niego przede wszystkim, żeby się zrelaksować... odpocząć... Cel osiągnęliśmy. Niewątpliwie w jego osiągnięciu pomogły nam dwie wizyty w oddalonym 8 km od miasta Ogrodzie Botanicznym. 

Czy Ogród nas zaczarował, oczarował, zauroczył? Pewnie trochę tak, skoro trafiliśmy tam dwukrotnie. Pierwszego dnia przybyliśmy do niego w godzinach popołudniowych i opuściliśmy go tuż przed zamknięciem. Dlaczego tak? Ano dlatego, że na wielu blogach wyczytaliśmy, że 3-4 godziny spędzone w ogrodzie spokojnie wystarczą i jeszcze się wynudzimy. Nic bardziej mylnego! Ogród zajmuje olbrzymi kawałek pagórkowatego terenu, przez który wije się kilkanaście szlaków, więc po prostu nie starczyło nam czasu, aby doświadczyć wszystkiego. Żałowaliśmy, że nie dotarliśmy do końca, ale cóż zrobić. Pech lub szczęście chciało, że następnego dnia trafiliśmy do niego ponownie, a stało się to tak...


W wymyślonym z rana przy śniadaniu planie mieliśmy wyprawę do miejscowości Khulo. Wyliczyliśmy sobie, że to nie tak daleko, więc marszrutka nie powinna jechać dłużej niż 2 godziny, więc nigdzie się nie spieszyliśmy. Spokojnym krokiem dotarliśmy na dworzec marszrutkowy, gdzie z pomocą lokalsów znaleźliśmy właściwy pojazd. Kiedy rusza? Za 15 minut słyszymy... Mija godzina, a tu nic się nie dzieje. Mija kolejne pół godziny, a tu dalej nic. Chętni nie mogli się zebrać, tylko jakoś tak kręcili się dookoła własnych osi. Co 15 minut słyszeliśmy:

- Jeszcze 15 minut i ruszamy.

Upał był niemiłosierny. Żar lał się z nieba. Na szybki wyjazd nic nie wskazywało. W Gruzji nikt się nie śpieszy. Czas płynie tu nieco wolniej. Z tym, że w tamtej chwili ten stan rzeczy nie do końca nam odpowiadał. Stwierdziliśmy, że zostajemy w Batumi i ruszamy ochłodzić się w Ogrodzie Botanicznym. To było jedyne miejsce nadające się do ucieczki przed upałem, jakie przyszło nam do głowy. Jak postanowimy, tak zrobiliśmy. Tym razem nigdzie się nie musieliśmy spieszyć i mogliśmy spokojnie penetrować każdy zakamarek tego uroczego parku.


Już po kilkunastu minutach marszu znaleźliśmy się w chyba najbardziej znanym punkcie ogrodu, a jest nim tzw. Green Point, czyli obrośnięty bujną zielenią wysoki klif, z widokiem na kilkadziesiąt kilometrów czarnomorskiego wybrzeża. Panorama jest po prostu obłędna. Soczysta zieleń drzew, turkusowy kolor wody, hen daleko kurorty nadmorskie, a kilkadziesiąt metrów niżej wjeżdżające do tunelu pociągi. Niesamowite miejsce.


Powolnym krokiem odkrywaliśmy kolejne sekcje tego miejsca: australijską, meksykańską czy rozarium. Z każdej strony otaczała nas bujna zieleń, drzewa i krzewy z całego świata. Sekwoje, kaktusy, magnolie, cedry czy palmy. Strumyczki, altanki, klify, punkty widokowe. Wszystko zebrane w jednym miejscu ku uciesze turysty. A wszystko dzięki temu, że panuje tu klimat subtropikalny.


Ogród jest ogromny. Zajmuje powierzchnię 108,7 ha! Można spacerować, spacerować i spacerować. Słońce świeciło, tłumów nie było, tak więc pobyt w tym miejscu był przyjemnością. Niewątpliwą zaletą (wg nas) jest "dzikość" tego miejsca. Pisząc "dzikość" nam na myśli "naturalność". Nie jest to park z pięknie przystrzyżoną trawką, ozdobnymi żywopłotami i umiejscowieniem drzew jak w muzeum. Oczywiście pracownicy dbają o to, aby każda roślina rosła w wyznaczonym dla niej miejscu, ale ogród w większości przypomina po prostu las. Dodam, że tu i ówdzie widać malutkie inwestycje. A to punkt widokowy nówka-sztuka, a to nowy chodnik. Zdecydowanie jest to miejsce gdzie można się wyciszyć i poobcować z przyrodą. W ciszy.


Czas spędzony w tym miejscu wspominamy bardzo pozytywnie, aczkolwiek podwójną wizytę polecamy wyłącznie zapaleńcom. Za wstęp do ogrodu należy uiścić opłatę, tak więc ekonomiczniej jest pospacerować po tym miejscu raz a dobrze (5-6 godzin wystarczy). My z uwagi, że wyjazd miał się odbywać pod hasłem "zero zmęczenia", a nasz plan nieco szwankował, ponieważ marszruta miała duże opóźnienie, trafiliśmy do ogrodu dwa razy. Poza tym ten upał... Ogród wydał się idealnym rozwiązaniem. Wręcz wybawieniem. W tym miejscu zdecydowanie można wypocząć.


PRAKTYCZNIE:

Dojazd:
  • Marszrutka nr 31 (koszt biletu to 0,40 lari) odjeżdżająca co kilkanaście minut z Tbilisi Square (GPS 41.646303, 41.641937 - współrzędne wystarczy skopiować do Google Maps).
Inne informacje:
  • Wstęp do ogrodu kosztuje 8 lari. Dzieci do lat 10 wchodzą za darmo.
  • Ogród otwarty jest codziennie od 9:00 do 20:00.
  • Dokładne zwiedzanie ogrodu zajmuje nawet 5-6 godzin, ale samą główną drogę można przejść w 2-3 godziny (w dwie strony).
  • Na mapach ogrodu widać 3 wejścia: dwa od strony południowej i jedno od strony północnej. Tylko do głównego wejścia od strony południowej przy torach dojeżdżają marszrutki z/do Batumi.
  • Za 3 lari można kupić sobie bilet na przejażdżkę meleksem po ogrodzie w jedną stronę, a za 6 lari w dwie strony. Meleksy jeżdżą tylko jedną główną trasą.

4 komentarze

  1. Have you ever wondered how some people make offers to travel every chance they get.

    Viewers could also use a theater like experience with better
    sound technology and visual effects. Disadvantage is the fact that switching noise is
    generated which is annoying sound.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń